Mojego Sierściucha nie bardzo te trucizny ruszają. Dracenę ogołocił praktycznie do zera. Niedawno napił się wody z odżywką do storczyków i też nie było większego problemu. Jest niereformowalny. Łupem padają wszystkie rośliny z długimi, cienkimi liśćmi. Jak dotąd jedynie aloes mu nie posmakował. A trawy dla kotów nie chciał ruszyć, zrobił sobie w niej kuwetę..
To był zakupiony w Obi "Target Natural" i dziś już mogę powiedzieć, że nie podziałał. Minęło około 3 tygodni od ostatniego pryskania i przędziorki pojawiły się ponownie. Oczywiście dopiero po tym, jak już skończyłem roślinom kwarantannę i postawiłem ponownie z innymi. ;/ Mam nadzieję, że nie zdążyły się rozejść na felki.Jovanka pisze:Co do oprysków prep.chemicznym , nie wiem jaki stosowałaś....
Jednak, żółknięcie liści może być niezależne;występuje naturalnie , zawsze przy starych psb/te które już kwitły/.Liście odchodzą w siną dal.. najpierw żółkną, później odpadają lub je usuwamy ucinając.Oprysk mógł przyspieszyć jedynie ten proces.
Niepokoić może jedynie żółknięcie nowych przyrostów i liści ,a tego nie zauważyłam.
No właśnie tych nowych przyrostów od paru miesięcy już nie obserwuję, a tymi co się pojawiły wcześniej to już kotek się zajął. Tak więc nie wróżę mojemu Islerowi długiej przyszłości, zwłaszcza, że znowu łażą po nim szkodniki..