Mączniak prawdziwy róż
- stasia109
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4312
- Od: 7 lip 2008, o 10:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: woj. opolskie
Cieszę się, że tu trafilam. Mam problem w tym roku z różami. Na liściach robia się plamy rdzame, liście usychają, odpadają. Postaram się zrobić zdjęcie i wstawić. Może ktoś mi podpowie, co to za choroba. Ale też zrozumialam, że bez pomocy chemii nic nie osiągnęł. Ten rok jest okropny dla roślin, pozdrawiam stasia
Adresy do moich wątków
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10362
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... start=1302coma95 pisze: Róże, ależ owszem, chorują ale jakoś tak nie za bardzo a niektóre wręcz prawie wcale.
Ja nie pryskałam ani razu na choroby grzybowe ( jakoś albo czas albo pogoda nie pasowały)
ale od razu obrywałam zarażone liście.
Najgorzej wygląda Mazner F. bo nie dość że marny krzaczek, mikrus dosłownie to jeszcze ta czarna plamistość.
Na szczęście drugi Maizner trzyma się dzielnie i kwitnie ale też trochę liści oberwałam.
Naprawdę wydaje mi się że wczesne usuwanie zarażonych liści jest dość skuteczne.
Łażę i szukam i obrywam co kilka dni albo codziennie zależy jak mam czas.
Obserwuję róże i muszę powiedzieć że spora część jest odporna i nie ma ani jednego porażonego listka albo zaledwie kilka.
Nawet te z 1-2 kropkami od razu obrywam.
W zeszłym roku mi się udało bez oprysków i żadna róża nie wyłysiała za bardzo
Mogę się podpisać pod każdym słowem Marioli.
Taki sposób postępowania, sprawdza się także w górach,
gdzie opadów jest nieporównywalnie więcej, niż w ciepłej Polsce.
A niepryskane rośliny, nie dość, że są zdrowsze, bo nie osłabiane chemią,
to także grzyby - nie nabywają odporności " lekowej", co niestety jest normą przy opryskach.
- Deirde
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7378
- Od: 18 cze 2007, o 10:41
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Wielkopolska
Czy zastanawialiście się ile chemii pryskane jest na sadzonki róż w szkółkach? Róże sadzone tam są dość gęsto, mają miejsce ale nie jest to nawet metr, po każdym deszczu istnieje ryzyko zarażenia róż mączniakiem i plamistością. Liczymy też ochronę przed szkodnikami, środki ze stymulatorami, jedziemy do szkółki i tak nieraz dostajemy rośliny z plamami. Niech mi teraz ktoś powie - że na taką spryskaną róże od góry do doły działa sama ochrona biologiczna. Jak będziecie w szkółce zapytajcie się właściciela ile środków chemicznych jest kupowane na szkółkę - to baardzo mili ludzie i rozmowni, zapytajcie się też czy pracownicy chodzą i zbierają zakażone liście. Ochrona biologiczna jest lansowana od kilku lat, te wszystkie środki typu Biochikol, Bioczos to też chemia, muszą się sprzedać.
Kupujemy wydelikacone róże by one przeżyły możemy łączyć ochronę biologiczną z chemiczną, przy samej biologicznej - szybko możemy się pożegnać z różą i kupić nową. Jeszcze jedno - mam wykształcenie kierunkowe więc temat ochrony roślin jest mi bliski - tutaj nie ma o co się kłócić i na siłę przekonywać, nie ma jednej słusznej drogi.
Kupujemy wydelikacone róże by one przeżyły możemy łączyć ochronę biologiczną z chemiczną, przy samej biologicznej - szybko możemy się pożegnać z różą i kupić nową. Jeszcze jedno - mam wykształcenie kierunkowe więc temat ochrony roślin jest mi bliski - tutaj nie ma o co się kłócić i na siłę przekonywać, nie ma jednej słusznej drogi.
- stasia109
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4312
- Od: 7 lip 2008, o 10:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: woj. opolskie
Witam, gdybym chciała obrywać róże z listków, to niektóre zostałyby całkowicie bez. A przecież przez liście róże oddychają. Zdziwiona jestem jedynie tym, że część róż jest bardzo biedna, chora, a na innych nie ma ani jednej plamki. Chciałam kupić preparat Biochikol, na uodpornienie, ale teraz już sama nie wiem, jak przeczytałam wypowiedź poprzedniczki. Wszystko teraz nafaszerowane jest chemią. Warzywa z wlasnego ogródka też, choć nie używamy preparatów chemicznych, dlaczego? Dlatego że chemia spada z nieba w postaci deszczu, który ma w sobie prawie wszystko: spaliny, dymy, i inne szkodliwe substancje. Na wiosce może jest tego mniej, ale niestety jest. Pozdrawiam
Adresy do moich wątków
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Mączniak prawdziwy róż
Przez dwa tygodnie nie zaglądałam do ogródka. I chociaż prawie wszystkie róże zastałam w takiej kondycji w jakiej je zostawiłam to "coś" zaatakowało Mme Pereire i Mary Rose rosnące obok siebie. Jestem pewna że mszyce chociaż takich wielkich zielonych jeszcze nie widziałam, ale jedzą je z widocznym smakiem biedronki.
A ten biały nalot to mączniak ??? Nie miałam jeszcze czegoś takiego więc może ktoś z Was mógłby potwierdzić? I poradzić mi czy lepiej czymś go pryskać czy po prostu wyciąć zaatakowane pędy?
Pozdrawiam serdecznie
A ten biały nalot to mączniak ??? Nie miałam jeszcze czegoś takiego więc może ktoś z Was mógłby potwierdzić? I poradzić mi czy lepiej czymś go pryskać czy po prostu wyciąć zaatakowane pędy?
Pozdrawiam serdecznie
Najdłuższa droga , najdalszy cel - zawsze należy zrobić pierwszy krok. A potem nie zapomnieć o następnych
Deidre, Rita - dziękuję za odpowiedź.
Powoli zaczynam sobie radzić w moim ogródku, i sprawia mi to duuuużo satysfakcji
A może jeszcze poradzicie mi czy zamiast tych oprysków nie lepiej radykalnie - ściąć zaatakowane pędy? Czy pomimo oprysku mączniak może się przenieść?
Powoli zaczynam sobie radzić w moim ogródku, i sprawia mi to duuuużo satysfakcji
A może jeszcze poradzicie mi czy zamiast tych oprysków nie lepiej radykalnie - ściąć zaatakowane pędy? Czy pomimo oprysku mączniak może się przenieść?
Najdłuższa droga , najdalszy cel - zawsze należy zrobić pierwszy krok. A potem nie zapomnieć o następnych
Marzenna, myślę, że jest jeszcze trochę czasu na tak radykalne zabiegi jak cięcie. Powinnaś zacząć od oprysków. Kup przynajmniej dwa różne środki grzybobójcze i pryskaj zamiennie co 7 dni. Może nawet zastosuj drugi oprysk już po 5 dniach. Dodaj do przygotowanego środka krople lud dwie płynu do mycia naczyń, aby zwiększyć przyczepność. Opryskaj dokładnie cały krzaczek. Są to silne środki, a i choroba nie jest jeszcze aż tak zaawansowana, aby się od razu poddawać. Powodzenia
Gosia ma rację, że powinno się raczej rozpocząć od środków naturalnych, zanim zastosuje się chemię i takie pewnie powinniśmy promować na forum zabiegi. Jednak jeżeli krzew jest w znacznej części zajęty, to skuteczniejszy będzie środek chemiczny. Warto pewnie jednak spróbować na początek z nie-chemią, to może okazać się wystarczające, zwłaszcza, gdy tylko pojedyncze liście są zajęte. Ja stosuje chemię, przyznaję się "bez bicia", ale tylko w stężeniu minimalnym zalecanym na opakowania ( np. jeżeli są widełki 1-2,5 % to stosuje jednoprocentowy roztwór ).