Pierwsze koty za płoty cz.lll
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16980
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Ja nie chciałabym bym nigdy takiej zmiji spotkać osobiście. Nie wiem jak zareagowalabym
Ty nawet róże ukorzeniasz
Ja tak nie umiem.
Fajna taka wyprawa do lasu. I grzybki.
Ty nawet róże ukorzeniasz
Ja tak nie umiem.
Fajna taka wyprawa do lasu. I grzybki.
- ewelkacha88
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7990
- Od: 22 maja 2013, o 17:54
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: PODKARPACIE
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Witaj . Z tą żmiją to miałaś szczęście . Dobrze, że nic Ci się nie stało . Lepiej na przyszłość patrz pod nogi . Racja, w ogrodzie jeszcze jest sporo koloru i widać to na pojedynczych fotkach ale jak tak popatrzymy ogólnie to już tego koloru tak nie widać. Przynajmniej tak jest u mnie Dalijka przepiękna a stosy grzybów niesamowite . Grzybów jest multum a nie szkoda Ci było je tak zostawiać w lesie ?? Pozdrawiam i słoneczka życzę .
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
No nie Iwonko takie piękne grzyby zostawić w lesie???
Oho słońce u nas świeci,szkoda,że tak póżno.
Całą noc padało i jest cieplej więc może grzyby u nas znowu zaczną rosnąć.?
Oho słońce u nas świeci,szkoda,że tak póżno.
Całą noc padało i jest cieplej więc może grzyby u nas znowu zaczną rosnąć.?
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko brawo dla różyczkowego dzidziusia pełen wigoru jak widać i oby znakomicie przetrwał zimę .Pełzających wolę unikać ,ale i do lasu nie chodzę,bo nie mam z kim .Jednak takie świeże grzyby maja całkiem inny smak niż te sklepowe .Kolorów masz jeszcze sporo na działeczce jednak coraz bardziej jesień puka do naszych ogrodów.Zdróweczka Iwonko
- Shire
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2653
- Od: 3 kwie 2016, o 21:33
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wielkopolska
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko, myśmy też na ostatnim grzybobraniu spotkali węża, ale na szczęście to był zaskroniec, a nie żmija..
Szmaciaki też widziałam, ale nie mam przekonania do takich nietypowych grzybów, więc zostały- znalazłam chyba z 4. Powąchałam- faktycznie orzechowo pachną.
Pogody Ci życzę, bys sobie ze spokojem zdążyła posprzątać na działce.
Szmaciaki też widziałam, ale nie mam przekonania do takich nietypowych grzybów, więc zostały- znalazłam chyba z 4. Powąchałam- faktycznie orzechowo pachną.
Pogody Ci życzę, bys sobie ze spokojem zdążyła posprzątać na działce.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4975
- Od: 8 lip 2014, o 15:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Blisko południa Polski
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Em zawsze mówi, że w zamyśle stwórcy miałam być syrena okrętową, tylko coś nie wyszło na etapie realizacji
ach ci emowie
Że straszycie mnie przeróżnymi paskudnymi pająkami to już przywykłam, ale żeby jeszcze i żmijami to już lekka przesada
Niefajnie się złożyło z tym przeziębieniem - wreszcie cudne słoneczko, a ty nie mogłaś skorzystać
Ty już piszesz o kończeniu sezonu, a ja dopiero zaczęłam zaplanowane prace...
ach ci emowie
Że straszycie mnie przeróżnymi paskudnymi pająkami to już przywykłam, ale żeby jeszcze i żmijami to już lekka przesada
Niefajnie się złożyło z tym przeziębieniem - wreszcie cudne słoneczko, a ty nie mogłaś skorzystać
Ty już piszesz o kończeniu sezonu, a ja dopiero zaczęłam zaplanowane prace...
Pozdrawiam Małgosia poprzednie wątki - Nasze 1500 m2; Wyznania kwiatoholiczki ;)
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
- ewarost
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3369
- Od: 14 gru 2010, o 18:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Świętokrzyskie/Ponidzie
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko żmijka piękna choć niebezpieczna, grzybki na fotkach zakonserwowane prezentują się ciekawie zwłaszcza szmaciak... takiego nigdy nie widziałam Przywłaszczam sobie biedronkę ... fotka super A różyczka Sweet Honey pięknie mieni się w słońcu Różany patyczek na dobrej drodze do rośnięcia ... Zawilce w takiej ilości są piękne może i moje w przyszłym roku powiększą swoją objętość
Rajsko,wiejsko,sielsko...II
Rajsko, wiejsko, sielsko...
Chwytaj chwilę, bo tak naprawdę to istnieje tylko ona. Ewa
Rajsko, wiejsko, sielsko...
Chwytaj chwilę, bo tak naprawdę to istnieje tylko ona. Ewa
- pela11
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2312
- Od: 24 sty 2015, o 00:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Warszawy
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko , dałaś sobie czadu z grzybobraniem , ale było warto bo zapas przyzwoity sobie zrobiłaś .Mamy wyjątkowo grzybowy rok i grzechem by było omijać las .Ogród masz pełen kolorów a czerwony powojnik wyjątkowo śliczny .Uwielbiam jesień i jej przepiękne barwy , szkoda tylko że tak krótko trwa .Dobrego tygodnia
- mimoza55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1353
- Od: 2 wrz 2014, o 20:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: KRAKOWSKIE
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko, pozdrawiam Hortensje masz cudowne gdybym miała więcej miejsca w ogrodzie to też bym dosadziła parę
egzemplarzy. Grzybków też troszkę na chomikowałam, pomidorki pieczone w słoikach Już jesień a w Twoim ogrodzie pięknie
i kolorowo .
egzemplarzy. Grzybków też troszkę na chomikowałam, pomidorki pieczone w słoikach Już jesień a w Twoim ogrodzie pięknie
i kolorowo .
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Lucynko, ja na nie nie narzekam, po prostu taki mamy klimat. Nie mam zamiaru z nich zrezygnować, bo dodają piękna mojemu ogródkowi, a nawet domówiłam trzy kolejne. Tylko trzy i posadzę je w miejsca, z których wyprowadzę te, które, mi podpadły.
A grzyby mnie nęcą zawsze, głowa sama mi się za nimi odwraca
Jolu, za co??? Przecież Ci się należało
Grzyby uwielbiam zbierać, to i muszę wiedzieć co zbieram, żeby rodziny nie potruć. Kiedyś jedliśmy nawet purchawki, ale teraz zbieramy już tylko te najlepiej znane grzyby.
Nie zazdroszczę choroby w takim okresie Chyba by mnie skręcało, gdybym widziała za oknem przechodzących grzybiarzy. To nie na moje nerwy
Maryniu, zaglądaj śmiało W lesie trzeba uważać, żeby na taką żmijkę nie nadepnąć, bo wtedy tylko się człowiek zestresuje. Z ciekawości sobie poczytałam na jej temat i okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Na szczęście ukąszenie nie jest śmiertelne, ale lepiej po takim incydencie zasięgnąć porady lekarza. No, to jestem spokojniejsza
Tym razem musiałam sobie odpuścić spotkania ze słoneczkiem. Pozostała mi tylko praca i tęskne spoglądanie zza firanki. Musiałam wyzdrowieć, bo w sobotę jechaliśmy na wesele, a jak tu jechać, kiedy nos zatabaczony, a w gardle żyletki?
Marysiu, żmije widywałam już wcześniej, więc nie jest to dla mnie jakiś szczególny widok. Jednak nie chciałabym na nią nadepnąć, zawsze to dodatkowy stres i musiałabym przerwać zbieranie grzybów. A to już by było dla mnie nie do zniesienia
Gdzieżbym śmiała obrażać się na moje różyczki? One mnie ogromnie cieszą, jednak widzę, że nie mogą zdominować mojego ogródka, bo kwitną zbyt krótko. Zaprosiłam je do siebie pod wpływem impulsu, ale zupełnie tego nie żałuję, to była dobra decyzja
Aniu, różane patyczki ukorzeniają się same, ale niestety nie wszystkie. W tym roku tylko ten jeden uparł się i rośnie. W tamtym roku miałam lepsze osiągnięcia, z kilkunastu wsadzonych do ziemi prawie wszystkie już są kwitnącymi różyczkami. A w tym, zupełna posucha. Ale w końcu nie zawsze w życiu jest niedziela
Jesienią tylko wypatruję okazji, żeby wybrać się do lasu. Niestety tata coraz starszy, a eM nie bardzo lubi, no i ma czas tylko w weekendy Ale póki co, nie spędza mi to snu z powiek. Grzybki mam już posuszone i mogę spać spokojnie.
Ewelinko, kiedy to tak trudno patrzeć w lesie pod nogi Dobrze chociaż, że ona nie śmiertelna, bo mogłabym zakończyć żywot dramatycznie, a tak może uda mi się jeszcze powłóczyć po tym świecie
Dawno już na działce nie byłam, to nawet nie wiem jak tam teraz jest. Tak nieśmiało szykuję się na piątek, bo prognozy jakieś takie bardziej optymistyczne. Ale na razie cicho, sza- bo usłyszy i się skiepści
Danusiu, musisz mi uwierzyć na słowo, że było mi ogromnie żal Tyle grzybów, a ja nie i nie
Z chęcią pojechałabym jeszcze na grzyby, ale nie bardzo mam teraz czas. Tyle co mam w zupełności mi wystarczy
To aż niemożliwe, żeby w Twoich lasach nie było grzybów, złośliwe jakieś, czy co?
Jadziu, ja też raczej do lasu sama się nie wybieram. Ale nie wiem co będzie za kilka lat, może będę do tego zmuszona?
Różyczce zmienię butelkę, bo ta maleńka, zaledwie półlitrowa. Wygląda na dobrze ukorzenioną, to może da radę i zimę przetrwa?
Zdrówko wróciło, chociaż dalej trochę mnie drapie w gardle. Ale to już taka końcówka, że nawet nie ma o czym gadać.
Moniko, pogodę obiecują w następnym tygodniu, ale mam wolny tylko wtorek, musiałabym się dokładnie wstrzelić się z terminem Ale skoro ze mnie taka szczęściara, to może się uda?
Szmaciaki są pyszne, tylko dość ciężko się je czyści. Są bardzo porowate i mają w nich mnóstwo elementów ściółki leśnej. Ale jak już Ci się to uda, to niebo w gębie Obrazek
Ze sprzątaniem będę miała kłopot. Działka w dość sporej odległości od domu, to i nie wyskoczę w wolnej chwili. Już jest zimno, w każdej chwili może padać, a ja mam dwa kilometry do przejścia przez las. Muszę mieć pewność, że będzie pogodnie. Może jednak jeszcze coś uda mi się zrobić, w końcu jeszcze mam sporo czasu.
Małgosiu, a któż to tak Cię tak strasznie straszy? To była maluśka żmijka, bardziej wystraszona niż ja. W każdym razie z godnością odpełzła sobie w zaciszne miejsce, a nie rzuciła się do mnie z aparatem, byleby tylko cyknąć mi fotkę
Jest nadzieja, że jeszcze i dla mnie zaświeci słoneczko. W każdym razie mam to obiecane
Ogród masz przy domu, to spokojnie zamkniesz sezon, a ja najwyżej będę go zamykać wczesną wiosną, jak prawie każdego roku.
Ewuniu, moje zawilce w ubiegłym roku były jedną, żałosną kępką z jednym kwiatkiem. Zima uczyniła w nich tak ogromne spustoszenie, że obawiałam się, że już ich nie zobaczę. Jednak w tym roku pokazało się więcej liści, a co za tym idzie i kwiatów
Szmaciaki można teraz już częściej spotkać w lesie, ale akurat w tym widziałam go po raz pierwszy
Elu, widziałam Twoje zbiory U mnie skromniej, ale nie narzekam. Nazbierałam sporo i mam spory zapasik. Moje chęci zostały zaspokojone
Powojnik rzeczywiście jest śliczny, bardzo subtelny w kształcie, ale kolor za to ma wyrazisty. To mój tegoroczny nabytek, a już jestem nim zachwycona.
Wandziu, wreszcie się odnalazłaś Na szczęście hortensje, to moja pierwsza miłość i znalazłam im doskonałe miejscówki. Są w centrum uwagi i bardzo im to odpowiada. Mnie zresztą również, to moje ulubienice
Zdjęcia już niestety odrobinę zleżałe, z 2 października
Dalszy ciąg po południu, bo teraz czas mnie goni
A grzyby mnie nęcą zawsze, głowa sama mi się za nimi odwraca
Jolu, za co??? Przecież Ci się należało
Grzyby uwielbiam zbierać, to i muszę wiedzieć co zbieram, żeby rodziny nie potruć. Kiedyś jedliśmy nawet purchawki, ale teraz zbieramy już tylko te najlepiej znane grzyby.
Nie zazdroszczę choroby w takim okresie Chyba by mnie skręcało, gdybym widziała za oknem przechodzących grzybiarzy. To nie na moje nerwy
Maryniu, zaglądaj śmiało W lesie trzeba uważać, żeby na taką żmijkę nie nadepnąć, bo wtedy tylko się człowiek zestresuje. Z ciekawości sobie poczytałam na jej temat i okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Na szczęście ukąszenie nie jest śmiertelne, ale lepiej po takim incydencie zasięgnąć porady lekarza. No, to jestem spokojniejsza
Tym razem musiałam sobie odpuścić spotkania ze słoneczkiem. Pozostała mi tylko praca i tęskne spoglądanie zza firanki. Musiałam wyzdrowieć, bo w sobotę jechaliśmy na wesele, a jak tu jechać, kiedy nos zatabaczony, a w gardle żyletki?
Marysiu, żmije widywałam już wcześniej, więc nie jest to dla mnie jakiś szczególny widok. Jednak nie chciałabym na nią nadepnąć, zawsze to dodatkowy stres i musiałabym przerwać zbieranie grzybów. A to już by było dla mnie nie do zniesienia
Gdzieżbym śmiała obrażać się na moje różyczki? One mnie ogromnie cieszą, jednak widzę, że nie mogą zdominować mojego ogródka, bo kwitną zbyt krótko. Zaprosiłam je do siebie pod wpływem impulsu, ale zupełnie tego nie żałuję, to była dobra decyzja
Aniu, różane patyczki ukorzeniają się same, ale niestety nie wszystkie. W tym roku tylko ten jeden uparł się i rośnie. W tamtym roku miałam lepsze osiągnięcia, z kilkunastu wsadzonych do ziemi prawie wszystkie już są kwitnącymi różyczkami. A w tym, zupełna posucha. Ale w końcu nie zawsze w życiu jest niedziela
Jesienią tylko wypatruję okazji, żeby wybrać się do lasu. Niestety tata coraz starszy, a eM nie bardzo lubi, no i ma czas tylko w weekendy Ale póki co, nie spędza mi to snu z powiek. Grzybki mam już posuszone i mogę spać spokojnie.
Ewelinko, kiedy to tak trudno patrzeć w lesie pod nogi Dobrze chociaż, że ona nie śmiertelna, bo mogłabym zakończyć żywot dramatycznie, a tak może uda mi się jeszcze powłóczyć po tym świecie
Dawno już na działce nie byłam, to nawet nie wiem jak tam teraz jest. Tak nieśmiało szykuję się na piątek, bo prognozy jakieś takie bardziej optymistyczne. Ale na razie cicho, sza- bo usłyszy i się skiepści
Danusiu, musisz mi uwierzyć na słowo, że było mi ogromnie żal Tyle grzybów, a ja nie i nie
Z chęcią pojechałabym jeszcze na grzyby, ale nie bardzo mam teraz czas. Tyle co mam w zupełności mi wystarczy
To aż niemożliwe, żeby w Twoich lasach nie było grzybów, złośliwe jakieś, czy co?
Jadziu, ja też raczej do lasu sama się nie wybieram. Ale nie wiem co będzie za kilka lat, może będę do tego zmuszona?
Różyczce zmienię butelkę, bo ta maleńka, zaledwie półlitrowa. Wygląda na dobrze ukorzenioną, to może da radę i zimę przetrwa?
Zdrówko wróciło, chociaż dalej trochę mnie drapie w gardle. Ale to już taka końcówka, że nawet nie ma o czym gadać.
Moniko, pogodę obiecują w następnym tygodniu, ale mam wolny tylko wtorek, musiałabym się dokładnie wstrzelić się z terminem Ale skoro ze mnie taka szczęściara, to może się uda?
Szmaciaki są pyszne, tylko dość ciężko się je czyści. Są bardzo porowate i mają w nich mnóstwo elementów ściółki leśnej. Ale jak już Ci się to uda, to niebo w gębie Obrazek
Ze sprzątaniem będę miała kłopot. Działka w dość sporej odległości od domu, to i nie wyskoczę w wolnej chwili. Już jest zimno, w każdej chwili może padać, a ja mam dwa kilometry do przejścia przez las. Muszę mieć pewność, że będzie pogodnie. Może jednak jeszcze coś uda mi się zrobić, w końcu jeszcze mam sporo czasu.
Małgosiu, a któż to tak Cię tak strasznie straszy? To była maluśka żmijka, bardziej wystraszona niż ja. W każdym razie z godnością odpełzła sobie w zaciszne miejsce, a nie rzuciła się do mnie z aparatem, byleby tylko cyknąć mi fotkę
Jest nadzieja, że jeszcze i dla mnie zaświeci słoneczko. W każdym razie mam to obiecane
Ogród masz przy domu, to spokojnie zamkniesz sezon, a ja najwyżej będę go zamykać wczesną wiosną, jak prawie każdego roku.
Ewuniu, moje zawilce w ubiegłym roku były jedną, żałosną kępką z jednym kwiatkiem. Zima uczyniła w nich tak ogromne spustoszenie, że obawiałam się, że już ich nie zobaczę. Jednak w tym roku pokazało się więcej liści, a co za tym idzie i kwiatów
Szmaciaki można teraz już częściej spotkać w lesie, ale akurat w tym widziałam go po raz pierwszy
Elu, widziałam Twoje zbiory U mnie skromniej, ale nie narzekam. Nazbierałam sporo i mam spory zapasik. Moje chęci zostały zaspokojone
Powojnik rzeczywiście jest śliczny, bardzo subtelny w kształcie, ale kolor za to ma wyrazisty. To mój tegoroczny nabytek, a już jestem nim zachwycona.
Wandziu, wreszcie się odnalazłaś Na szczęście hortensje, to moja pierwsza miłość i znalazłam im doskonałe miejscówki. Są w centrum uwagi i bardzo im to odpowiada. Mnie zresztą również, to moje ulubienice
Zdjęcia już niestety odrobinę zleżałe, z 2 października
Dalszy ciąg po południu, bo teraz czas mnie goni
- kania
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3198
- Od: 25 maja 2009, o 10:09
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Gdańsk i okolice
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Iwonko, u nas w okolicy też żmija była widziana i na tę okoliczność poczytałam sporo na temat ukąszeń. No, wygląda na to, że faktycznie nie taki diabeł straszny. A ja myślałam, że po ukąszeniu to już trzeba się żegnać z tym światem .
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Mój las na mnie się pogniewał,że przez tyle lat go nie odwiedzałam.
Wiem,wiem na pewno było żal takie piękne grzybki zostawić,ale za rok znowu będą grzybki może jeszcze piękniejsze?
Piękne kwiatki pokazujesz.Moje pełne zimowity niestety zgniły,pewnie było im w tym miejscu za mokro.Jakoś nie mam do nich szczęścia.
Pierwszy raz jak kupiłam to za dwa lata zapomniałam i rozłupałam szpadlem na pół,a teraz zgniły,czy to nie pech?
Wiem,wiem na pewno było żal takie piękne grzybki zostawić,ale za rok znowu będą grzybki może jeszcze piękniejsze?
Piękne kwiatki pokazujesz.Moje pełne zimowity niestety zgniły,pewnie było im w tym miejscu za mokro.Jakoś nie mam do nich szczęścia.
Pierwszy raz jak kupiłam to za dwa lata zapomniałam i rozłupałam szpadlem na pół,a teraz zgniły,czy to nie pech?
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty cz.lll
Kasiu, no więc ja byłam tak samo uświadomiona, jak i Ty Nic, tylko koniec żywota bliski. Jednak już tak najzupełniej poważnie, to jednak lepiej unikać bliskiego kontaktu z pełzającym osobnikiem. Śmiertelna czy też nie, to jednak stracha napędzić potrafi
Danusiu, pełne zimowity mam po raz pierwszy. Na wiosnę dostałam kilka cebulek od sąsiadki, posadziłam w dwóch miejscach i w obu rosną Może te pełne są bardziej delikatne i po kilku latach giną? Pojedyncze miałam kiedyś, ale wkurzały mnie ich liście wiosną i je od siebie wyprosiłam. Teraz posadziłam w lepszym miejscu, tam liście nie będą mi przeszkadzać, to jakoś z nimi wytrzymam. Niestety też tak mam, że czasami uszkodzę jakąś cebulę. Jednak takie sytuacje są nie do uniknięcia, nie sposób wszystkiego zapamiętać.
Cały poprzedni tydzień miałam tak zajęty zawodowo, że nie miałam czau na nic. Ani na odpoczynek, ani na porządny sen, na żadne zajęcia własne, o działce nawet nie wspominając Ledwo znalazłam chwilę na fryzjera, a czas był już na niego najwyższy, bowiem w sobotę wyjeżdżaliśmy na wesele. W piątek wróciłam do domu przed dwudziestą i już tylko marzyłam, żeby się rzucić w objęcia Morfeusza. Niestety jak to już bywa z marzeniami, mogłam sobie o tym pomarzyć. Kiecki miałam nawet już przygotowane, ale mój własny wygląd wołał o pomstę do nieba Pilingi, maseczki, depilacja, ostatnie diety cud- czegóż tego wieczoru nie było. Cała rodzinka już smacznie spała, a ja dalej wyrywałam, smarowałam, poprawiałam. Kiedy zaczęłam już przypominać człowieka, rzuciłam się wreszcie spać. A czasu nie zostało mi już zbyt wiele, bo o siódmej musieliśmy już wyjechać. Droga może i niezbyt daleka, ale paskudna. Żadnych objazdów, tylko cały czas przez wsie i miasteczka, nigdzie nie można było przyśpieszyć. Na miejscu jeszcze prysznic, szybka kawa i fryz zrobiony przed lustrem. Miałam jeszcze zamówioną wizażystkę i ona dokończyła dzieła Nie będę się chwalić, ale całość wypadła całkiem nieźle, żeby nie powiedzieć, że ślicznie
Młodzi do kościoła pojechali taką bryką:
Wesele było ze strony rodziny eMa. Ciotki, pociotki, siódme wody po kisielu, większości osób niestety nie znałam. Zresztą zaproszonych gości było 140 osób, to i tak nie dałabym rady ze wszystkimi zamienić choćby słowo. Ale kilku członków rodziny poznałam, będzie jak znalazł na następne wesele
Raczej jestem z tych nie tańcujących, ale na szczęście po dwóch, trzech toastach o tym zapominam i bawię się do upadłego. Orkiestra grała dosłownie do białego rana, jedzenia było nie do przejedzenia, a czekoladowa fontanna cieszyła się powodzeniem nie tylko wśród dzieci. Sama na poprawinach zajadałam się ananasem i winogronami oblanymi pyszną czekoladą Ale co tam, żyje się raz. Wyłażącymi boczkami będę się martwić w późniejszym terminie
Rodzice Panny Młodej, to gospodarze pełną gębą. Hektary uprawnej ziemi, hodowla świnek. Aktualnie było kilka tłuściutkich różowych mamuś z małymi świnkami. Najmłodsze tygodniowe i te były najsłodsze
Na zdjęciu już takie troszkę podrośnięte, ale widać, że to są szczęśliwe świnki. Mamusia błogo uśmiechnięta , dzieciaczki najedzone
Jeden dzień wolnego po weselu, to stanowczo zbyt mało. We wtorek byłam mało przytomna, na szczęście koleżanki dały mi fory i mogłam trochę poudawać, że pracuję
Jutro mam nadzieję, że uda mi się pojechać na działkę i zakończyć sezon. Dzisiaj był eM, ale tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo dostaliśmy informację, że były włamania wandali. Podobno nigdzie nic nie zginęło, ale były ziszczenia. U nas na szczęście nic nie ruszone, ale u innych były wybite szyby, a nawet rozpalone ognisko na podłodze Chyba już nawet jestem skłonna jakoś wytłumaczyć złodzieja, chociaż takie rzeczy też nie powinny się zdarzać. Ale wejść komuś do domku i po chamsku zniszczyć, to już szczyt wszystkiego. Brakuje słów na takie zachowanie.
Danusiu, pełne zimowity mam po raz pierwszy. Na wiosnę dostałam kilka cebulek od sąsiadki, posadziłam w dwóch miejscach i w obu rosną Może te pełne są bardziej delikatne i po kilku latach giną? Pojedyncze miałam kiedyś, ale wkurzały mnie ich liście wiosną i je od siebie wyprosiłam. Teraz posadziłam w lepszym miejscu, tam liście nie będą mi przeszkadzać, to jakoś z nimi wytrzymam. Niestety też tak mam, że czasami uszkodzę jakąś cebulę. Jednak takie sytuacje są nie do uniknięcia, nie sposób wszystkiego zapamiętać.
Cały poprzedni tydzień miałam tak zajęty zawodowo, że nie miałam czau na nic. Ani na odpoczynek, ani na porządny sen, na żadne zajęcia własne, o działce nawet nie wspominając Ledwo znalazłam chwilę na fryzjera, a czas był już na niego najwyższy, bowiem w sobotę wyjeżdżaliśmy na wesele. W piątek wróciłam do domu przed dwudziestą i już tylko marzyłam, żeby się rzucić w objęcia Morfeusza. Niestety jak to już bywa z marzeniami, mogłam sobie o tym pomarzyć. Kiecki miałam nawet już przygotowane, ale mój własny wygląd wołał o pomstę do nieba Pilingi, maseczki, depilacja, ostatnie diety cud- czegóż tego wieczoru nie było. Cała rodzinka już smacznie spała, a ja dalej wyrywałam, smarowałam, poprawiałam. Kiedy zaczęłam już przypominać człowieka, rzuciłam się wreszcie spać. A czasu nie zostało mi już zbyt wiele, bo o siódmej musieliśmy już wyjechać. Droga może i niezbyt daleka, ale paskudna. Żadnych objazdów, tylko cały czas przez wsie i miasteczka, nigdzie nie można było przyśpieszyć. Na miejscu jeszcze prysznic, szybka kawa i fryz zrobiony przed lustrem. Miałam jeszcze zamówioną wizażystkę i ona dokończyła dzieła Nie będę się chwalić, ale całość wypadła całkiem nieźle, żeby nie powiedzieć, że ślicznie
Młodzi do kościoła pojechali taką bryką:
Wesele było ze strony rodziny eMa. Ciotki, pociotki, siódme wody po kisielu, większości osób niestety nie znałam. Zresztą zaproszonych gości było 140 osób, to i tak nie dałabym rady ze wszystkimi zamienić choćby słowo. Ale kilku członków rodziny poznałam, będzie jak znalazł na następne wesele
Raczej jestem z tych nie tańcujących, ale na szczęście po dwóch, trzech toastach o tym zapominam i bawię się do upadłego. Orkiestra grała dosłownie do białego rana, jedzenia było nie do przejedzenia, a czekoladowa fontanna cieszyła się powodzeniem nie tylko wśród dzieci. Sama na poprawinach zajadałam się ananasem i winogronami oblanymi pyszną czekoladą Ale co tam, żyje się raz. Wyłażącymi boczkami będę się martwić w późniejszym terminie
Rodzice Panny Młodej, to gospodarze pełną gębą. Hektary uprawnej ziemi, hodowla świnek. Aktualnie było kilka tłuściutkich różowych mamuś z małymi świnkami. Najmłodsze tygodniowe i te były najsłodsze
Na zdjęciu już takie troszkę podrośnięte, ale widać, że to są szczęśliwe świnki. Mamusia błogo uśmiechnięta , dzieciaczki najedzone
Jeden dzień wolnego po weselu, to stanowczo zbyt mało. We wtorek byłam mało przytomna, na szczęście koleżanki dały mi fory i mogłam trochę poudawać, że pracuję
Jutro mam nadzieję, że uda mi się pojechać na działkę i zakończyć sezon. Dzisiaj był eM, ale tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo dostaliśmy informację, że były włamania wandali. Podobno nigdzie nic nie zginęło, ale były ziszczenia. U nas na szczęście nic nie ruszone, ale u innych były wybite szyby, a nawet rozpalone ognisko na podłodze Chyba już nawet jestem skłonna jakoś wytłumaczyć złodzieja, chociaż takie rzeczy też nie powinny się zdarzać. Ale wejść komuś do domku i po chamsku zniszczyć, to już szczyt wszystkiego. Brakuje słów na takie zachowanie.