Witam wszystkich odwiedzających gorąco. Wręcz upalnie
Daysy, mam to samo jeżeli chodzi o widok kocich brzuszków. Ta kotka na korze jest dziwadłem, na maksa zakochanym w moim nie-mężu. Słynie z tego, że sypia w dziwnych miejscach i bardzo rzadko miauczy. Mnie łaskawie toleruje. Wiem o czym mówisz z tym wywalaniem się i mruczeniem. Ten drugi ze zdjęć, rudzielec, to kot z adopcji i on robi to samo. Sporo przeszedł, był zamknięty na strychu u jakiegoś pijaka, bez jedzenia i wody. Pewnie planował go sprzedać, bo to śliczna mieszanka z Norweskim Leśnym. Na szczęście uratowany, siedem lat temu trafił do nas i jest najmilszym kotem jakiego znam. Uwielbiam go.
Tak, obie Lady całe w pąkach, pierwsze kwiaty już się otwierają. Grahama nie mam, ale ostatnio bierze mnie na żółte, więc kto wie, tym bardziej, że takie malizny z kilkoma kwiatkami jak u Ciebie, zawsze robią na mnie wrażenie.
Werka, co to są dwa koty
My mamy cztery i gdyby znowu trzeba było kiedyś ratować to będzie kolejny, bo to urocze i zabawne stworzonka a my w takich gustujemy
Twoje koty są wychodzące? Jeżeli tak, to wytłumacz mężowi, że i tak się nie czuje ich obecności, więc co za różnica czy dwa czy osiem?
Ty chcesz rudzielca. Ja mam dwa rudzielce a marzy mi się taki jak ma
JagiS, jej Zlatanek jest moim ideałem - czarny z białymi skarpetkami i białą bródką
Mówisz, że Boscobel Ci się podoba? Mi też!!!
To z dzisiaj:
Eluś, jak widzisz, ja sobie Pashminę "rozmnożyłam" jadąc do szkółki
Ja też mam egzemplarz Edena, który powypuszczał pędy, ale nie ma ani jednego pąka. To sadzonka z zeszłego roku, więc można mu wybaczyć. Ale po co?
Wolę na to miejsce coś co kwitnie bez proszenia. Eden to śliczna róża, nie można mu odebrać urody. Ale te jego kaprysy są wkurzające. Jakbym miała takiego jak
Majka (tzn. nie Eden jak Majka, tylko jak Eden Majki
), to bym sobie stołek przed nim postawiła i gapiła się na niego pół dnia.
Zauważyłaś, że sadzę dosyć blisko, co? Mi się też wydaje, że za blisko. Ale mam tak niedaleko siebie posadzonego Leonardo z Pastellą i bardzo mi się podoba, że teraz "wymieniają się kwiatami", bo gałązki przenikają jedna przez drugą i taki efekt jest super. Z jednej strony te bliskie odległości są niewskazane ze względu np. na choroby, ale z drugiej strony to właśnie te gęste, pełne rabaty najbardziej mi się podobają. Zawsze można rozsadzić, nie?
Na zdjęciach nie widać, ale na moich rabatach pojawiły się kępki delikatnych, ażurowych listeczków. Kupiłam trzy Rutewki Delavaya, przy czym jeszcze jedną dostałam w gratisie, więc mam cztery
A to wszystko dzięki Tobie!
Teraz zastanawiam się jak nie wypielić jej wiosną, póki taka malutka
Mam nadzieję, że przeżyją i będę mogła za jakiś czas patrzeć na ogromne chmury tych fioletowych kwiatusiów.
A jeżeli chodzi o kolory róż, to widzę, że nie tylko ja mam fazę na kolory
, mam o tyle lepiej, że dobrze wiem na co mnie wzięło: fuksja, krem, pomarańcz a może nawet... żółć, o której jeszcze niedawno nie chciałam słyszeć. Czyli stawiam na kilka kolorów i to się wiąże z wydaniem sporej kwoty jesienią i zgryzotą jak to wszystko upchnąć
Beatko, jak miło, że się pokazałaś!
Cieszę się, że dobrze Ci się czyta moje wywody. I nawet mój zachwaszczony ogród Ci się podoba... Kochana jesteś
Gnojówka z czosnku, powiadasz? Miło mi, że wiesz, że ja bez chemii działam i takie porady są na wagę złota. Dziękuję
Ale tak jak pisze Ela - przy takiej ilości róż, oprysk byłby łatwiejszy, da się?
No a własny wątek kiedy otworzysz? Napisałaś kilka zdań a już wiem, że 1. Masz róże 2. Dbasz o nie 3. Masz wiedzę.
Pokaż swoje pannice. Całować się z nimi może jeszcze nie będę, bo jadą czosnkiem, ale podziwiać będę chętnie
Kolejny dzień ze sznurem do podlewania, bo deszcze dostarczają ostatnio pod inny adres. Różyce też wymęczone, ale zbierają się do powtórki, albo już ją zaczynają. Są też takie, które tylko są
Walka z chwastami trwa nieprzerwanie, wczoraj wypieliłam rabatę z Pashminą i z nosem w krzaczkach stwierdziłam, że najstarszy egzemplarz Pompona stracił sporo listków na rzecz plamistości, ale od spodu wypuszcza nowe pędy grube na kciuk. No jak jej nie kochać?
Z młodziaków tegorocznych bardzo dobrze radzi sobie Young Lycidas. Przez jego jakby pogniecione listki miałam obawy czy on się na pewno dobrze czuje, ale chyba nieźle, bo wypuścił nowe pędy i kwitnie. Kolor ma faktycznie super.
Zupełnie inaczej rozgrywa to La Rose de Mollinard. Mam go trzeci sezon. Pierwszy, wiadomo: ulgowy, bo smarkacz, bo ma czas. W zeszłym roku nadal miał czas i bumelował całe lato. Wypuścił ze dwie gałązki, zakwitł trzema kwiatami i poszedł spać na zimę. W tym roku coś się zadziało. Pojawiły się nowe pędy sugerujące, że on jednak wie, że powinien być spory. Były też jakieś kwiaty, ale niewiele. Ale teraz ma sporo pąków i zaczyna powtarzać. A kolor ma rzucający się w oczy. Wystawia mnie na cierpliwość, ale ja poczekam.
I nawet go ochronię przed Giganteusem, który jako młodziak do kolan został przesadzony w zeszłym roku, bo przecież miejsce na róże by się przydało. W tym roku dorósł do ok. dwóch metrów i skoro tak, to zaraz pójdzie w objętość i wlezie mi z tymi badylami na róże i nawet nie przeprosi, tylko wtryni się jeszcze dalej. I ja muszę do brutala brutalnie. Muszę kupić tzw. bariery korzeniowe dla bambusów, wykopać rowek, tak, żeby nie uszkodzić rosnących tuż obok róż, umieścić tę barierę, zakopać i modlić się, żeby to zadziałało. Ma ktoś doświadczenie z takimi barierami?
Tak to wygląda. Widać, że miejsce trawkom przypasowało...
Przed tym po prawej stronie rośnie moja starsza Lady of Shalott, która będzie zaczynała powtórkę. Pierwsze kwiaty drugiego turnusu już się pokazują:
No i dzisiejsza miss. Garden of Roses ma być kompaktowym krzaczkiem. Na Helpie stoi jak byk: 50-60cm. Dwa krzewy to wiedzą. Ale jeden egzemplarz ma już z metr wysokości i kwitnie. Pięknie kwitnie
Nie wiem co ona bierze, ale cokolwiek to jest, to ja to chcę, żeby rozdać innym pannom.
A na dobranoc gwiazdeczki. Różowe i upojnie pachnące: