Jeśli chodzi o przydatność
różnych gatunków - problemem jest określenie gatunku... W szerokim sensie do gatunku
Rosa gallica zaliczano wszystkie róże rosnące rozłogowo i podobne na wygląd - no i teraz zamieszanie.
Oczywiście rozłogowe róże najłatwiej się nadają do uprawy na przetwory, bo to raz wsadzić i koniec roboty - a odrosty dostanie się od sąsiada. Moją stulistną mam po prababci, przesadzaną z kolejnych ogrodów rodzinnych - a drugą jeszcze po sąsiedzku, pod płotem przepełzła
Kandydatek na konfitury można sporo wymyślić, z każdej róży da się płatki użyć - tylko kwestia które smaczniejsze... Według mojej prababci nic nie dorówna stulistnej - a poza tym przydatność na konfitury wynika naturalnie z liczby płatków. Jak sama nazwa wskazuje
Ale może powinienem podkreślić że mówię o
smaku konfitury - bo zapach to istotnie wiele innych róż ma silniejszy - więc do perfumowania słodyczy może inne lepsze...
Typowo jako przyprawy używa się płatków
Rosa damascena (tej od olejku różanego) i nie tylko w cukiernictwie - mam taką mieszankę do mięs z Maroka (ras hanout, ostrą), zawiera w składzie płatki damasceńskiej
Róża stulistna (
Rosa x centifolia f. muscosa ściślej) miałaby kłopot wiązać owoce - gdzieś spotkałem że wg. genetyki ma w rodowodzie:
Rosa gallica, R. canina, R. damascena i R. moschata. W każdym razie trudno mówić że to gatunek
Istnieje legenda, u Anglików przynajmniej, że wyhodowali ją Duńczycy w XVII wieku, ale nie warto zanadto dowierzać medialnym doniesieniom '
Brytyjskich Naukowców'
- zwłaszcza że nazywają ją Kapuścianą
(Cabbage rose). Francuzi znali ją już w średniowieczu jako Różę Prowansji i uważali jej aromat za najpiękniejszy - a znają się na perfumach. Całkiem możliwe zaś że pochodzi ze starożytnego Bliskiego Wschodu, gdzie tak lubowano się w pachnidłach.
Conditorum (
Rosa gallica var.
conditorum Dieck) to nazwa nadana w Niemczech w XIX wieku róży węgierskiej, która występowała dziko i była opisywana jako
Rosa hungarica (smakowicie po niemiecku brzmi Zuckerröslein, czyli cukrowy pączek...) - jednak jest to krzyżówka, a nie gatunek, prawdopodobnie pochodząca z Anatolii i podobno na Węgry przywieziona przez Turków. Okazalszy niż u dzikich kwiat z dużą liczbą płatków, co pozwala jej użyć na konfitury, a czy aromat szczególnie lepszy niż innych to już do oceny... Zaś czy rzeczywiście ma coś wspólnego z
Rosa gallica to pytanie do genetyków. W każdym razie u nas dziko nie rośnie, choć była znana zanim niemcy ją zauważyli.
Rosa gallica natomiast rośnie dziko w Polsce od czasów niepamiętnych, lecz kwiaty ma pojedyncze, zatem płatków się nie pozbiera... zaś
Rosa rugosa ma płatki w smaku cierpkawe (co niekoniecznie przeszkadza, pikanterii nawet doda). Z obu są odmiany o pełnych kwiatach.
Natomiast na owoce - zawsze zbierało się owoce dzikich róż, choćby dlatego że w ogrodzie wypadałoby zwiędłe kwiaty z krzewów obcinać
Co do przydatności - co gdzie akurat ładne rośnie, to się nada. Kierowanie się opiniami z sieci ten ma przykry aspekt że najpierw należałoby wiedzieć czy dana odmiana nie marznie albo nie choruje w naszych warunkach...
Rosa rugosa i pommifera (villosa) są wygodne do uprawy, stąd popularne, mają dorodne owoce (co nie znaczy niestety że więcej miąższu, bo to nasion więcej...). Są produkcyjne odmiany, np. karpatia, konstancin.
Rosa canina to chwast, jest wszędzie, ale można rozejrzeć się za ciekawą odmianą -
Rosa canina cv. 'Assisiensis' - która nie ma kolców
Nazwy nie mylić z azją - pochodzi od Asyżu (i św. Franciszka).
Zresztą każdy region ma swoje gatunki które bardziej ceni i stąd będą chwalone w przepisach. Nawet zawartość witaminy C nie jest argumentem, bo widziałem zestawienia podające najrozmaitsze i sprzeczne dane co do jej poziomu w owocach, pewnie lokalnie od gleby i klimatu zależy. Tu koło mnie rośnie zaś ze 20 różnych dzikich gatunków - do wyboru, do koloru
PS. wyglada że Conditorum owoce jednakoż wiąże:
http://www.rosenfoto.de/Rosen_jpgs/A-C/ ... umHag.html