Mam dwa storczyki z dziwnie wyglądającymi korzeniami. Pierwszy to moja wina i robota. Prawie go zamordowałam, przesadzając rok temu do ziemi - nie wiedziałam, że tak nie można. Ale zmusił mnie jego widok, otóż zaczął wychodzić ze swojej doniczki górą. Dolne korzenie stały w miejscu a on rósł w górę, ale jakby łodygą tak, że pierwszy liść zaczynał się na wysokości 6 cm od podłoża...więc uznałam, że mu ciasno i wsadziłam go do ziemi. Nawet biedaczek zakwitł luty-maj i zaczął usychać. Jego liście wyglądały jak pomarszczone skrawki materiału, oklapłe. Więc wsadziłam go do substratu do storczyków tydzień temu - naczytałam sie i zdałam sobie sprawę z mojego błędu. Lecz jego korzenie spod były całkiem suche, martwe. Obcięłam to co wystawało ponad i wadziłam do sparzonej mieszanki do storczyków. Liście pięknie odżyły i powolutku pojawia sie nawet nowy. Martwi mnie stan jego korzeni - chyba upchnęłam w ziemię te powietrzne
![Confused :?](./images/smiles/icon_confused.gif)
Które teraz zaczynają gnić ? Czy da się go uratować po tych moich katuszach ?
Mój drugi chorowitek pochodzi z biura męża - ukradłam mu go, mówiąc krótko, gdy zobaczyłam jego stan. Te górne korzonki były suche i popękane na wiórki - wycięłam mu je. Dolne w połowie zgniłe - tez usunęłam, ale widzę, że następne też żółkną. Substrat sparzyłam, bo coś w nim skakało małego białego, ale słabo wysycha...wsadziłam go w taki wilgotny.
Liście jakby sie podniosły - bo były oklapłe, ale znowu korzenie mnie martwią. Proszę o pomoc, bo jeszcze raczkuję w tym temacie.