Ja z kolei nalewkę z owoców pigwowca robię trochę inaczej i też jest pychotkowa
Owoce wydrążam, drobno kroję (jak mam bardzo dużo, to korzystam z tarki w mikserze) i zasypuję cukrem.
Zostawiam tak przez tydzień, dosypując cukru, jak poprzedni się rozpuści. Tak dużo sypię cukru, aż kolejna "dosypka" nie rozpuści się całkowicie tylko opadnie na dno.
Wtedy zlewam syrop (nie bardzo dokładnie), a owoce zalewam mieszanką wódki i spirytusu (1:1).
Syrop pozostawiam na zimę do herbaty.
Natomiast owoce w alkoholu stoją około miesiąc. Po tym czasie odsączam. Nalew rozlewam do butelek do leżakowania minimum pół roku. Im dłużej nalewka stoi tym jest ciemniejsza i bardziej esencjonalna.
Jeszcze mi się nie zdarzyło, bym musiała do nalewu dolać syropu. Nalewka wychodzi dość gęsta i słodka (nawet czasami trzeba dodać trochę spirytusu lub wódki, bo za słodka). A korzyść, bo jeszcze jest syrop do herbaty.
Nie miałam tylko nigdy pomysłu na owoce po odlaniu nalewu, bo owoce są dość twarde.