
Jako ze niedawno zainteresowałam się różami i zaczęłam sadzić w ogrodzie, postanowiłam się podzielić moimi spostrzeżeniami co do ich uprawy w warunkach podgórskich.
To zaledwie moje początki w tej dziedzinie, ale może ktoś zechce również podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami.
Z chęcią też przeczytam wszystkie uwagi specjalistek w tym temacie.

Moje róże posadzone są pośród gąszczu innych roślin i często niezauważalne z racji swojego wieku.
Jednak mam nadzieję, że z biegiem czasu będą coraz mocniejsze i dadzą sobie rady w moim podgórskim klimacie.
Nie mają też dobrej gleby, tylko jakieś 30 cm dobrej ziemi a reszta to glina i łupek.
Z tego też powodu nie kopię przepisowych dołków tylko sadzę na głębokość korzeni z dodatkiem sporej dawki kompostu.
Gdybym robiła dołki to zalegałaby w nich woda zatrzymana przez glinę podczas długotrwałych deszczy i róże na pewno by zginęły.
Jak więc widzicie moje róże nie mają lekko i muszą się wysilić, żeby dać rady przetrwać.
Więc może na wstępie przedstawię różę, która mnie zauroczyła jako pierwsza.
To Comte de Chambord.






Mam dwa krzewy, które rosną w różnych miejscach.
Jedna na tzw wypieku a druga w półcieniu.
I ta druga rośnie dużo lepiej, ma więcej pąków kwiatowych i wbrew pozorom wcześniej zaczęła kwitnąć.
Obie są dwulatkami czyli młode, ale już pokazują na co je stać.
Bujniejsza zrobiła w tym roku 35 pąków już na starcie co dobrze wróży na przyszłość.
Obie jak na razie nie chorowały.
Maja trochę tylko przypalone przez słońce górne liście po deszczu.
Jeśli chodzi o szkodniki to na razie pojawiły się na nich tylko mszyce w niedużej ilości.
Druga róża, która jest moją ulubienicą to Sharifa Asma.






Przywędrowała do mnie z Francji i od razu ujęła za serce.

Piękny zapach czyli to co u róż uważam za nieodzowne.
Dobrze rośnie jak na austinkę.
Jeśli chodzi o choroby to jesienią zeszłego roku miała tylko kilka listków z plamistością i trzymała resztę liści aż do mrozów.
Ma matowe liście, co uważałam na początku za chorobę - ot laik ze mnie różany.

Rośnie jak do tej pory w wiaderku i zimuje w szklarni zakopcowana.
Potem jako pierwsza róża raczy mnie zapachem na moim balkoniku.
Prawdopodobnie jesienią pójdzie do gruntu.
Nie lubi zbyt słonka, bo przypieka jej płatki.
Więc półcień u mnie ma zapewniony.
A tutaj zaczyna swoje kwitnienie słynna już na forum od kilku lat "Pani Gożdzikowa."
Czyli Pink J Grootendorst.
Opiszę ją póżniej jak dobrze rozkwitnie.
