Cd.
Dame de Coeur - zmarzła niemal do korzenia, odbiła i zaczyna kwitnąć, a kwiaty ma przepiękne i ogromne
okrywowa Elf, nazywam ja maczkiem, wyjatkowo urocza róża
w tym roku okazała i piękna w powodzi kwiatów - G. de Feligonde
Graham Thomas
po sąsiedzku z Pilgrimem - zastanawiałam się, którą różę kupić, zdecydowałam się na obie i to była bardzo trafna decyzja
Guajard cd.
Kapryśna i piękna Heritage - przesadzana trzykrotnie bo nie chciała rosnąć ani kwitnąć, ostatnio w ubiegłym roku i zagroziłam, że rosnie, albo wylatuje. Mam je dwie i chyba zmądrzały
Troche przerwy na inne obrazki - groszek bylinowy - wyrósł mi z nasion, niestety nie pachnie, ale wabi pszczoły
i goździki oraz firletka, która w ogóle nie pasuje do róż czerwonych a na dodatek je "dusi"
Poprawiłam, bo coś mi się rozjechały napisy z fotkami.
Rozeto - Moni, zarówno Ballerina jak i Mozart kwitną niemal nieprzerwanie. Jesienią mają czerwonawe owoce, nawet chyba w tym wątku jest fotka jesienna. Przerwa w kwitnieniu polega na tym, że kwitną nieco mniej obficie.
Veilchenblau z Elshormem
I Piruette - mam dwa i powojnik Solidarność - w tym roku powojniki mizerne, bardzo zmarzły
twój Graham Tkomas nie zachowuje się jak mój.
Mój bardziej przypomina różę pnącą, choć muszę przyznać że w tym roku na razie aż tak bardzo się nie wygłupia i nie zwiesza do połowy ścieżki.
Też mam ten groszek bylinowy. Rośnie przy siatce ze średnio miłym sąsiadem i robi za parawan. Lubię go, tzn. groszek nie sąsiada . Jest właściwie bezproblemowy, tylko tak na przełomie czerwca i lipca żółkną mu liście przy ziemi i nieciekawie to wygląda, jak by był zasuszony. Czy Twój też ma taki defekt?
No i przypomniałam sobie, jak go przesadzałam dwa lata temu. Boże jakie ona ma korzeniska !!! Chyba z 70cm wgłąb, korzeń palowy. Mało nie złamałam szpadla. W dodatku coś zostało na starym miejscu i wybijało przez półtora roku, aż ...uschło .
U mnie też groszek na siatce z sąsiadami, ale sąsiedzi są zadowoleni, groszek chyba też. W ubiegłym roku kwitł po raz pierwszy, trochę zżółkł, ale późnym latem, nawet mi to specjalnie nie przeszkadzało, on robi tło dla róż, więc go od dołu zasłaniają.
Mój Tomaszek póki co jest piękny, sąsiadujący z nim Pilgrim też. Codziennie z nimi gadam, to moje ulubione chłopaki.
Wnerwia mnie na bank Abraham Darby, mam go od wiosny 2008 i znów ma dwa pędy i po jednym kwiatku na każdym oraz pół metra wzrostu. Już sama nie wiem co z nim zrobić, może mu źle tam gdzie rośnie, a może ma jakieś szczególne wymagania?
Frido ale masz piękna GDf Kiedy moja taka będzie? Ile masz ją u siebie? Możesz napisać jak z nią postępujesz wiosną?
Do tej pory miałam tylko jedną różę pnącą,a w tym roku poszalałam i kilka sztuk przybyło...
Cieszę się,że chwalisz Lucię,oby u mnie tak rosła to będzie dobrze
Danusiu, chyba dosadzę do Elshorma Veilchenblau z drugiej strony pergoli. Podoba mi się to połączenie. Niby kolor niezbyt dopasowany, ale kwiaty - wielkością pasują do siebie.
Ninetta, Anes - moja G. de Feligonde była sadzona wiosną 2008 r., mam je dwie. Ta ze zdjęcia rośnie w słońcu od 10.00 do wieczora, przy tarasie. Wiosną zasiłam obornikiem końskim, podsypuję w sezonie garścią nawozu wieloskładnikowego. Teraz to nawet jej nie podlewam. Ostatnio okrywam włókniną, ale wcześniej nakrywałam wielkim pudłem z kartonu. Wiosną przycinam przemarzniete pędy. Ona nie rośnie w górę bardzo wysoko, raczej tyle samo w górę co w szerz, ma ok. 160x140 cm.
Moja druga, rośnie z drugiego boku tarasu, sadzona w tym samym czasie, ale cos jej nie pasowało. Wiosną tego roku odgrzebałam i wygarnęłam maksymalnie ziemię, tak by jak najmniej uszkodzić korzenie. Niewiele ryzykowałam, bo przemarzła niemal do gruntu. Okazało się, że wsadzilam ja w piasek wymieszany z resztkami gruzu. W miejsce wygarnietego podłoża nasypałam ziemi wymieszanej z kompostem (do kompostu dodałam dobrze rozłożony obornik) i róża zaczyna odżywać, już widać różnicę, rosnie i kwitnie.
Beatko, miałam początkowo opory przed łączeniem tych róż, ale okazuje się, że jest bardzo udane. Veilchenblau teraz jest w pełni kwitnienia, lecz za dwa tygodnie będzie koniec, ona nie powtarza, a Elshorn zaczyna kwitnienie i bedzie kwitł aż do śniegu.
Dzisiaj od rana, a właściwie od nocy padał deszcz, i bardzo dobrze. Teraz świeci słonce.
W sobotę rano postanowiłam podlać, bo sucho było na szpadel. Przez ponad dwie godziny lałam, naszarpałam się węża, że ledwie żyłam, a duchota była przeokropna. Skończyłam, a w kwadrans później lunęło. Ogród odżył, tylko niektóre róże, z dużymi kwiatami pozwieszały głowy, biegałam je podwiązywać.
Trochę landszafcików i róznych innych pocieszycieli oczu.