Hej Izo! No tych liści jest sporo. Na rabatach je zostawiam, bo ptaki szczypią i ucinają kiełki, jak jest łyso. A tak to nie widać.
Wczoraj wygrabiłam trawnik. I dosiałam 2 kg trawy. W zasadzie pod jabłonią, to założyłam go na nowo.
Było cudnie ciepło. Wystawiłam stolik, krzesło...Ehhh...zjadłam śniadanie, świeżą bułkę z kefirem. Jakie to pyszne na dworze!Wybieranie się na działkę właśnie na śniadanie, to jedna z moich ulubionych przyjemności działkowych!
Grabiłam jak głupia, bo tych liści wciąż są tony.
No i posiałam koper w rzodkiewkę 4 gatunki: okrągłą, podłużną, biało-czerwoną i wielką.
W międzyrzędzia powsadzałam dymkę. Dość gęsto co 5-6cm, bo będę ją raczej podjadać całe lato ze szczypiorem, niż doczekiwać zbioru.I to wszystko, bo reszta grządek czeka na wypielenie.
Potem rzodkiew przykryłam agrowłókniną.
Było cudnie cicho. Słonecznie. Ptaki świergotaly, a blask słońca w oczy...
No i posprzątałam altankę. Znalazłam w niej karton nasion...! A w domu, myślałam, że nie było ze mną tak źle, skoro nic nie zostało...
W sobotę rano tniemy drzewka. Coraz bardziej się przekonuję do radykalnego cięcia jabłoni.
Sorry, niektóre zdjęcia wychodzą większe choć je zmniejszam...
